2 czerwca 2014

Tam gdzie żyją Cisi

Tytuł oryginalny: The Mortal Instruments: City of Bones
Tytuł polski: Dary Anioła: Miasto kości
Reżyser: Harald Zwart
Gatunek: Fantasy, Przygodowy




Kolejny film z grona: 'muszę obejrzeć, bo książka nie była najgorsza'. Owszem, obejrzałam, przeczytać też przeczytałam. Powiem szczerze, że pierwsza część nie jest zła, ale im dalej tym gorzej. Coraz bardziej mdło i zmierzchowo. Rozumiecie o co mi chodzi? Nie chcę tutaj obrażać fanów Zmierzchu, ani Darów Anioła. To raczej są książki i filmy dla gimnazjalistek, nie dla takich staruch jak ja.
Fabuła? Momentami ciekawa, inna, ale w ogólnym rozrachunku oklepana. Clary jest zwyczajną nastolatką, którą wychowuje jedynie matka. Jej ojciec zginął na froncie, kiedy dziewczyna była mała. W szkole Clary ma znajomych, ale wśród nich wyróżnia się jeden- Simon, oddany i podążający za nastolatką wszędzie. Jednak pewnego dnia okazuje się, że całe życie Clary jest fikcją- dowiaduje się, że jest ona Nocnym Łowcą, a jej mama została uprowadzona, ponieważ była w posiadaniu bardzo cennego przedmiotu. Pojawia się też główny amant- Jace. Chmurny, tajemniczy, nostalgiczny, w którym bohaterka zakochuje się od pierwszego wejrzenia.
Film idealny dla fanów Zmierzchu. Mamy tutaj obowiązkowy trójkąt miłosny Simon-Clary-Jace. Jest też przystojny główny bohater, który roztacza wokół siebie aurę tajemniczości i zakochuje się bez pamięci w głównej bohaterce. Mamy też piękną dziewczynę w tarapatach, która w przeciwieństwie do Belli (dzięki Bogu!) nie stoi z boku, tylko rzuca się w wir wydarzeń. Jeśli mam być szczera, ten film zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu niż Zmierzch. Może dzięki ciekawym postaciom w tle, może głównej bohaterce, a może dzięki aktorom. Zacznę od postaci- Bane, czarownik gej, który może nie w tej części, ale w kolejnych będzie miał spory wpływ na akcję. Alec- również gej, zakochany w Jace'u, nieprzystępny, ale jednocześnie czuły i delikatny. Isabelle piękna kobieta wamp, mistrzowsko władająca biczem, wniesie sporo do wątku miłosnego. Kolejnym plusem jest główna bohaterka, w przeciwieństwie do Belli posiadająca charakter. Luba Edwarda była dla mnie nijaka, najlepiej siadłaby i czekała, aż wszyscy odwalą za nią całą robotę. A! Jeszcze powzdychałaby w międzyczasie do swojego ukochanego. Clary taka nie jest- uczestniczy w akcji, sama potrafi o siebie zadbać i mimo, że kocha Jace'a nie siedzi i nie załamuje się, kiedy ta miłość okazuje się niemożliwa. Ostatnim argumentem są aktorzy- Lily Collins- świetnie zapowiadająca się aktorka młodego pokolenia, mająca na swoim koncie kilka ciekawych ról. Potrafi grać, owszem, z jej mimiki można wyczytać jakieś uczucia, nie ma jednej firmowej miny. Jamie Campbell Bower- cóż ja na to poradzę, że po obejrzeniu kilku filmów z nim jestem zachwycona? Jonathan Rhys Meyers- główny czarny charakter, szalony i nieobliczalny. Taki jest w książce i taki też jest na akranie. Aktor doskonale oddał to co powinien, jestem pod wrażeniem.
Szczerze mówiąc nie wiem co bardziej opisałam książkę, czy film- zrecenzowałam film, odnosząc się do książki, nie tylko pierwszej części. Takie podsumowanie będzie chyba najlepsze. W każdym razie nie zniechęcam i nie polecam. Każdy ma swój gust i niektórym może się spodobać. Ja oceniam na 6/10.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyraź swoją opinię!:)